You are currently browsing the tag archive for the ‘Powstanie Warszawskie’ tag.

Jarosław Marek Rymkiewicz, Kinderszenen, Sic!, Warszawa 2008.

Tytuł wydanej w 2008 roku książki Jarosław Marek Rymkiewicz zaczerpnął od cyklu fortepianowych miniatur Roberta Schumana. Jednak ten, kto sięgając po Kinderszenen oczekuje, że autor na nowo odegra przed nim dziecięce sceny swojego życia, myli się.

Rymkiewicz ukazuje historię okupowanej Warszawy, a zarazem całego narodu polskiego jako wspólnoty zdanej na łaskę sąsiedniego „plemienia” niemieckiego. Doskonale prowadzone autobiograficzne wątki przeplatają się z subiektywnymi sądami na temat wojennych wydarzeń. Historia ukazana jest przez pryzmat przedmiotów. Przywołanie obrazu starego dowodu osobistego, wbitych w nim pieczątek, szkolnego zeszytu, futer matki stanowi tylko pretekst do podjęcia istotnych dla pisarza tematów. Kinderszenen to zbiór niepowiązanych ze sobą fragmentów, opowiedzianych poprzez przedmioty; wszystko sprowadzone jest do roli artefaktu, wszystko ma czytelną przyczynę swego zaistnienia w tej książce. Przedmiotem jest człowiek – Iwan Waszeńko – „preparat anatomiczny”, za sprawą którego Rymkiewicz pyta o sens zabijania, przedmiotem są koty babki autora, dzięki którym uchylony zostaje rąbek tajemnicy śmierci, czy wreszcie pamiętnik Hansa Franka – generalnego gubernatora – stanowi tylko przyczynek do rozmyślań nad niemiecką naturą.

Gdyby czytać książkę Rymkiewicza tylko jako zbiór wspomnień, odcinając historiozoficzne poglądy pisarza, otrzymalibyśmy obraz tego, jak wojna i okupacja zmieniły życie małego chłopca i jego rodziny. Okruchy pamięci ukazują, jak młody umysł próbował radzić sobie z losem, jaki przypadł mu w udziale, jak wyglądało dzieciństwo, które nagle przerwało się, w sposób symboliczny stało się krwawą dziurą. W tych fragmentach Kinderszenen, w których Rymkiewicz przywołuje tylko osobiste, zatarte już nieco przez czas, wspomnienia odkrywa się cała siła książki. Zdecydowanie najlepszą jej część stanowią te strony, na których pisarz zawarł autobiograficzne wątki. Doskonale poprowadzona narracja pozwala spojrzeć na wojnę w sposób pozbawiony przesadnej heroiczności, bez patosu, za to  z poczuciem pokory wobec tragedii, która może powtórzyć się w przyszłości. Od osobistych wspomnień i rozmyślań Jarosław Marek Rymkiewicz przechodzi jednak do spraw ogólnych, budzących kontrowersje.

Bo czym naprawdę jest tak książka, skoro wspomnienia małego chłopca, którego dzieciństwo przypadło na lata drugiej wojny światowej stanowią tylko pretekst do rozważań  o sensie historii i ludzkiego losu? Kinderszenen to ocena Powstania Warszawskiego. O losach walczącej Warszawy nie dowiadujemy się jednak bezpośrednio ze wspomnień autora – dziewięcioletniego wówczas chłopca. Rymkiewicz przytacza relacje osób, które przetrwały warszawską masakrę, nie szczędzi czytelnikowi drastycznych szczegółów. Niekiedy książka staje się wręcz drobiazgowym opisem działań militarnych, uwzględniającym topografię ówczesnej stolicy, co prowadzi do powstawania nudnych dla czytelnika niezaznajomionego z planem miasta dłużyzn.

Motywem przewodnim całości staje się historia masakry na ulicy Kilińskiego, do opisu której Rymkiewicz znów dochodzi nie wprost, lecz poprzez przypomnienie „czołgu-pułapki”. Relację z tego krwawego dnia Rymkiewicz przekazuje nam przywołując wspomnienia tych, którzy byli świadkami wybuchu ładunku umieszczonego w obleganym przez tłum cywilów pojeździe. Włączenie we własną narrację narracji tych, którzy przeżyli pozwala Rymkiewiczowi na ukazanie mechanizmów pamięci ludzkiej: „egoistycznej, zwróconej ku sobie, mającej na uwadze tylko samą siebie i swoje indywidualne potrzeby”, które „pragnie zaspokoić i tylko to ją obchodzi, niczego więcej nie zapamiętuje”. O historii wiemy tylko to, co możemy o niej sami orzec. To nasza pamięć ją kreuje. Rymkiewicz opowiada się w Kinderszenen po stronie prawdy jednostkowej, z uporem odrzuca próby tworzenia jedynej słusznej prawdy historycznej. Pisarz przyznaje każdemu prawo do własnego spojrzenia na przeszłość. Co więcej, każda z tych relacji, uznana zostaje za prawdziwą.

Tak też prezentowane są losy Powstania Warszawskiego w tej książce – ocena Rymkiewicza jest na wskroś subiektywna, odrzucająca głosy niezgodne z opinią pisarza. Ponad sześćdziesiąt lat po powstańczym zrywie autor Kinderszenen przypomina o, jego zdaniem, „największym wydarzeniu w historii Polaków”. Dając sobie prawo do własnego postrzegania historii, pisarz gloryfikuje opór, jaki warszawiacy stawili Niemcom w 1944 roku. Obiektywne rozważania na temat przebiegu i skutków tego wydarzenia są zupełnie nieobecne w tej książce. Rymkiewicz odrzuca wszystkie głosy mówiące o słabym przygotowaniu akcji, okupieniu jej totalną zagładą miasta, spłukaniu krwią zwykłych warszawiaków  i otrzymaniu nieadekwatnych efektów tego poświęcenia.

Bo i po co, przyjmując postulat Rymkiewicza o pamięci zaspokajającej własne potrzeby, zaprzątać sobie tym głowę? Czy Rymkiewicz, w całej swojej książce, niewystarczająco zaznacza względność tego, co zapamiętuje człowiek? To samo wydarzenie opowiadane przez różne osoby różni się tak bardzo.

Niewątpliwą zasługą pisarza jest to, że w ogóle porusza temat Powstania Warszawskiego. Podejmuje próbę odkłamania fałszowanej przez lata PRLu historii i… popada w przesadę. Warszawskie wydarzenia 1944 roku rosną w oczach Rymkiewicza do miana czynu najznakomitszego, jedynego słusznego, ostatniej możliwości Polaków. Pisarz, kreując się na kogoś, kto rozumie głęboki sens historii, roztacza przed czytelnikiem obraz chwały, przeżywa uniesienia, zachwyca się pięknem powstańczego zrywu. W afirmacji powstania jest jednak jednostronny i naiwny. Wydaje się nie dostrzegać, tego, że pod płaszczem chwalebnego czynu skrywają się tysiące ofiar. Głos Rymkiewicza jest głosem radykalnym, odrzucającym choćby najdrobniejsze wątpliwości co do słuszności warszawskiego zrywu. Nikt nie wymaga od niego potępienia powstania, opowiedzenia się po stronie jego przeciwników, jednak Rymkiewicz nie stara się w żaden sposób zobiektywizować swojego spojrzenia na wydarzenia 1944 roku. Pojawia się pytanie: czy wybiórczością pamięci              i prawem do historii jednostkowej możemy usprawiedliwiać takie odrzucanie odmiennych opinii? Czy nie powinniśmy właśnie dążyć do ustalenia możliwie jak najbardziej wyważonego osądu?

Jak można się przekonać przysłuchując się odmiennym głosom, Powstanie Warszawskie jest jednym z tych wydarzeń w historii Polski, które budzi emocje skrajne, wobec którego trudno pozostać obojętnym. Jednak czy znaczy to, że powinno się głosić o nim sądy, które nie znoszą sprzeciwów? A może to właśnie sposób Rymkiewicza, na zwrócenie uwagi współczesnego Polaka na kwestię powstańczego zrywu?

Trudno nie ulec wrażeniu, że Rymkiewicz w swojej ocenie sierpnia 1944 wpadł w pułapkę „egoistycznej pamięci” czyniąc powstanie aktem założycielskim Polski współczesnej. Może jednak kluczem do rozwiązania zagadki tej jednostronnej i wyolbrzymionej oceny może być fakt, jak wielkim przeżyciem dla autora – wówczas małego chłopca – były lata wojny i okupacji. Może to właśnie przeżycie wojny, dotknięcie jej z bliska daje Rymkiewiczowi prawo do osądów radykalnych. Być może jego głos w sprawie Powstania Warszawskiego jest tylko jeszcze jednym subiektywnym ujęciem sprawy, które nie odświeża spojrzenia na 1944 rok, ale przez fakt, że wypowiada się o nim ten, który był blisko wydarzeń, który spogląda na nie po latach ze sporym bagażem życiowych doświadczeń, urasta do miana historii jednostkowej.

A skoro każdy ma prawo do własnej historii, dajmy więc prawo Rymkiewiczowi do pamięci „zwróconej ku sobie”.

J.S.Ch.

archiwum

kategorie

na chwilę przysiadło

  • 937 osób